Komentarze: 3
Pierwszy tydzień szkoły. Prawdziwa gehenna. Myślałem, że mnie to wykończy. Na szczęście pewna duszyczka nie dała mi zginąć ( :* ). Było ciężko- próby, matma. Znowu spada mi regularność treningów. Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie rozszerzyć dobę. Albo uczyć się po nocach. Najbliższy czas zapowiada się pracowicie. Mam nadzieje zawalczyć troszeczke na olimpiadze. Poprawić oceny. Zadbać o siebie.... także emocjonalnie :D. Czyli jednym słowem- moje życie to narazie jeden wielki plac budowy. Może zbuduje na nim jakiś niezły gmach, może będzie z tego jakaś rudera. A może wszystko się zawali. Nie wiem. Narazie patrze pozytywnie. Narazie to wygląda na wczesną Santa Maria dell Fiore :D. Trzymajcie kciuki. Pozdro dla znajomych...a szczególnie dla Kasieńki. Do następnego posta ;P.