Komentarze: 2
Skończyłem pisać moją prace. I powiedziałem sobie- nigdy więcej. Nigdy więcej kazusów. Nigdy więcej takiego tygodnia. Nigdy więcej kochania. Słowo nigdy coraz częściej zestawia się w moim umyśle ze słowem marzenia. Chyba całkiem odarłem się z tego naiwnego "idealizmu", który miał być dla mnie drogowskazem. Lepiej niczego nie oczekiwać- zawsze to przynajmniej mniejsza gorycz porażki i rozczarowania. Całe moje dotychczasowe życie było prawie usłane różami. W końcu przestałem zauważać jego piękno i wartość. Chciałem być szczęśliwy do końca- a byłem zawsze po trochu nieszczęśliwy. Jeden drobiazg potrafił zasłonić wszystko. Jedno uczucie zatruło serce na długie miesiące. Powoli budze się z tego okresu. Po prostu walczyć- ale wiedząc kiedy, o co i kiedy należy walkę skończyć. Mam cel i życzliwych ludzi koło siebie- więc to podstawa sukcesu. To taki optymistyczny post na początek nowego roku. Oby lepszego niż poprzedni. See ya all....