Archiwum 10 listopada 2004


lis 10 2004 Day before...
Komentarze: 3

Już jutro skończę 17 lat. Skłania mnie to do pewnej refleksji nad samym sobą. Co osiągnąłem w tym czasie. Co się zmieniło w moim życiu od ostatniego Święta Niepodległości. Osiągnąłem niewiele- wciąż nie mogę się wybić poza przeciętność, która ostatnio stała się synonimem wielu wydarzeń w moim życiu. Poznałem co to miłość. Chociaż nie do końca. Nie wiem jeszcze jak sklasyfikować to doświadczenie. Ale wśród tych jak najbardziej pozytywnych musze wymienić prawdziwą przyjaźń, którą poznałem. Mam nadzieje, że osoby o których mowa wiedzą, że mówię o nich i że są ważną częścią mojego życia. Ten rok minął strasznie szybko. Pozostawił sporo wspomnień i doświadczeń. I jeszcze więcej pytań. Kiedyś byłem pewny kim chce być. Teraz nawet nie jestem pewny " czy chce być". Świat niegdyś prosty i logiczny stał się dla mnie przedziwnym zbiorem paradoksów. Może niektóre rzeczy komplikuje sobie na siłę. Ale życie nie jest łatwe.

"Póki walczysz- jesteś zwycięzcą". Ale jeżeli już nie ma o co walczyć, jeżeli nie ma nadziei na zwycięstwo końcowe? Jak można mieć siły do walki, gdy nie widać żadnych efektów? Jak można walczyć bez przerwy, nie mieć czasu nacieszyć się owocami zwycięstwa? Ja walczę.....może nie ciągle- ale Bóg jeden wie ile mnie to kosztuje. Umieram minuta po minucie codziennie. Nawet sen nie daje dawnego ukojenia, jedzenie traci swój smak. Ile jeszcze mam walczyć? Każdy, nawet po najbardziej heroicznej walce musi zwyciężyć lub polec. Takie są prawa Sztuki Wojny. Ile ja jeszcze wytrzymam? Kiedy polegnę- bo na zwycięstwo jakoś nie mam widoków? Tym pozytywnym akcentem kończę ten tekst. Wracam do moich demonów i do walki z własnym cieniem.

 

 

jovan : :