Vinum et circenes
Komentarze: 2
Dawno nic nie pisałem - coś by należało zamieścić. Minął miesiąc... W międzyczasie sporo się działo. A może inaczej- sporo rzeczy nieistotnych. Nawet te wieksze wydały mi się w istocie trywialnymi. Wycieczka, wku****jące latanie za ocenami- a poza tym normalka. Treningi, wykłady, angielski. Troche lżej na sercu. Doszedłem do paru konkluzji:
przede wszystkim- marzenia to coś, co powinno być choć w pewnym sensie realne do spełnienia- a poza tym co to za marzenia, których spełnienie może spowodować jedynie...... pustke... mniej wierzyć ludziom- ogólnie jestem zbyt łatwowierny..... w sumie człowiek z góry zakładając jest dobry.... z drugiej człowiek czasem człowiek znajduje się wśród wilków zacząłem ulegać ideologi mówiącej, że miłość to opium dla mas- może to nie do końca prawda, ale świadomość życia w cholernie ekspansywnej cywilizacji miłości i gonienia za nią jest dosyć.... frustrujące wyrzucić ze słównika słowo "ideał"- bo to tylko jeszcze jedna ściema..... albo dowcip ( tylko czyj?) mniej się przejmować ludźmi- nie żeby ich olewać, ale po prostu przestać się tak martwić założyłem się jak zdam z matmy na 3- to gruntownie przebuduje swoje życie w pewnej nurtującej mnie nieustannie kwestii ( wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)- narazie jest to dosyć wątpliwe ( matma)..... ale chyba zrobie to i tak- w końcu trzeba się za siebie wziąść przyszły rok zawalony maksymalnie... zajęcia, dodatkowe, poważniej wziąść się za treningi ( zawody młodzieżowców).... więc sprawy z punktu poprzedniego odkładam na czas nieokreślony ( czyli do następnego razu) nie dać sobie włazić na głowę.....To by było na tyle. Może dużo, może mało. Vivere militae est. Coraz częściej mam przeczucie, że mnie nie interesuje zwycięstwo. Chyba walka w życiu to dla mnie najwyższa wartość. Ale czasem trzeba złożyć broń. Nie walczyć o przegrane sprawy. Umierać za wartości, a nie złudzenia. Zyć z głową, a nie tylko chwilą. Vinum et circenes. Wina i igrzysk.
Dodaj komentarz